W sobotę kilkudziesięciu działaczy dawnego Studenckiego
Komitetu Solidarności świętowało 30. rocznicę utworzenia
organizacji na Uniwersytecie Wrocławskim
SKS we Wrocławiu został założony 13 grudnia 1977 roku i
istniał aż do powstania "Solidarności". Założyło go
siedmiu studentów filologii, fizyki i matematyki.
Wcześniej powstał w Krakowie, po tym jak bezpieka zamordowała
Stanisława Pyjasa. Przez wrocławski SKS przewinęło się ok. 200
osób. M.in. Jarosław Broda, Sławomir Najnigier, Jarosław
Obremski, o. Maciej Zięba, Leszek Budrewicz, Aleksander
Gleichgewicht i Krzysztof Grzelczyk.
W sobotę na ścianie
Wydziału Filologicznego odsłonięto tablicę upamiętniającą
powstanie SKS-u, a na ulicy Świdnickiej - poświęconą pamięci
Władysławy Sidor, matki jednego z członków komitetu. 43
członków dawnego SKS-u odebrało też odznaczenia
państwowe, które nadał im prezydent Lech Kaczyński.
-
Kiedyś kpiliśmy z odznaczeń i orderów, a teraz sami je
dostajemy - mówił Jan Sobczyk, odznaczony Krzyżem Orderu
Odrodzenia Polski.
Po upadku PRL-u działacze SKS-u
poszli różnymi drogami. - Mieliśmy wtedy różne
poglądy, ale nie mieliśmy wielu możliwości, aby je uzewnętrznić.
Zresztą te różnice były dla nas wtedy drugorzędne -
wspominał Bronisław Wildstein.
Ale poza wspomnieniami o
śledzących esbekach, rewizjach i kolegiach były też opowieści o
luźnym studenckim życiu. - Kraków był naturalnie silnym
ośrodkiem SKS-u i miał bardzo mocną głowę - wspominał Leszek
Budrewicz. Jan Lityński nie krył, że powodem wstąpienia do
komitetu nie była tylko walka z komuną: - Jednym z bodźców
były elementy męsko-damskie.